czwartek, 20 lutego 2014

15 Rozdział

2 lata i 2 miesiące później
-----------------------------------------------
Rano obudził mnie dźwięk wydobywający się z elektronicznej niani był to oczywiście płacz Hope (Hołp).Zobaczyłam na zegarek była 6.15 no dzisiaj i tak sobie mała pospała,gdyż zazwyczaj budzi mnie koło 4.00,więc nie było aż tak źle i tak za chwile musiałabym wstać bo muszę nas jeszcze spakować,ponieważ dzisiaj mamy wizytę w szpitalu i właśnie dzisiaj w mikołajki dowiem się czy moja córeczka będzie musiała mieć operacje.Szpital jest oddalony od naszego domu 2 godziny drogi z tąd.Dlaczego tak daleko?-ponieważ to jest najlepszy szpital dzięcięcy w Stanach.Jest on dość blisko domu moich rodziców.Pewnie zastanawia was to dlaczego tam nie zostałam miała bym bliżej .Z tylko jednego powodu nie chciałam sie narzić na spotkanie z Justinem wiem że jest w trasie ale wiem też również, że przyjeżdża co jakiś czas.Wracając do tematu.Leniwie zwkłam się z łóżka ubrałam szlafrok ,wyszłam z mojej sypialni i udałam się do pokoju Hope
Tam w łóżeczku leżała cała zapłkana.
-Cześć kochanie wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek maluszku.-powiedziałam i wziełam ją na ręce ,poczym udałam sie do garderoby.Włożyłam ją do tego krzesełka:

 Stało ono u mnie w garderobie bo przecież nie zostawię samego dziecka.Ona sobie tam spokojnie siedziała a ja w tym czasie wybierałam ciuchy dla niej i dla siebie.Najpierw nas spakowałam w dwie walizki było tego dość dużo,do szpitala jedziemy niby tylko na wizytę ale potem jeszcze pojedziemy do rodziców i zostaniemy tam aż do Świąt Bożego Narodzenia tak,że w wigilie na pewno sama nie będę.Walizki zniosłam na dół a potem wróciłam się po małą ,ubrałam ją w to:
(Niebieskie rajtuzki i niebieska opaska)
Sama ubrałam sie w to:
I zeszłyśmy na dół do kuchni zrobiłam jej mleko nakarmiłam nastepnie włożyłam do tej huśtawki:


A sama szybko poszłam do łazienki (drzwi miałam otwarte także ją widziałam).Wyprostowałam włosy, zrobiłam sobie lekki makijaż i oprócz tego wszystkie poranne czynności.Zajeło mi to jakieś 15 minut.Poczym wyszłam z łazienki zjadłam śniadanie i poszłam zapakować pezenty,(które kupiłam dla bliźniaków) wraz z walizkami do samochodu. Kupiłam im autka:



Za cholere nie chciały wejsć do bagażnika ale po kilku minutach uporałam sie z nimi i jeszcze nawet było miejsce na walizki.Niemówiąc już o tym że był tam jeszcze złożony wózek Hope.Musiałam wracać spowrotem do kuchni gdyż Hope zaczeła płakać.Juz kochanie ciii nie płacz ubieramy się i jedziemy do babci.Ubrałam jej ten kombinezonik wraz z tym kompletem:

(kombinezon brązowy).
Sama ubrałam kurtke wziełam małą na ręce zamknełam dom(wyszłśmy przez garaż) i zapiełam ją w foteliku:
Dałam na tryb leżący do rączek włożyłam jej ulubionego misia:
Sama otworzyłam drzwi do garażu weszłam do auta,wyjechałam na podjazd,poczekałam aż zamkną się drzwi garażowe i odjechałam.Równo o godzinie 9.00
(tym autem):


Dojechałyśmy do szpitala na godzine 10.50 byłybyśmy szybciej bo były straszne korki ale zdążyłyśmy gdyż wizyte miałyśmy na 11.00.Wyszłam z auta ,Hope włożyłam do nosidełka:
I poszłyśmy,odrazu pokierowano nas do gabinetu Dr.Wintersa(najlepszy lekarz w szpitalu specjalizujacy sie w wadach oddechu.)
-Dzieńdobry
-Dzieńdobry Pani i witam moja ulubioną pacjętke Hope(Doktor był bardzo miły w starszym wieku ale znakomicie wykonywał swój zawód to dzięki niemu Hope jeszcze żyje)
-Niestety mam dla Pani niezbyt dobre wiadomosci. Potrzebna będzie operacja nie ma innego wyjścia.Gdy to usłyszałam łzy staneły mi w oczach.
-Panie doktorze czy bedzie to bardzo ryzykowne?
-Wie Pani każda nawet najmniej skąplikowana operacja jest ryzykowna.Muszę przyznać że operacja Hope nie będzie należała do najłatwiejszych lecz mamy tu bardzo dobrze wykwalifikowanych ludzi i ryzyko powikłan będzie naprawde minimalne.
Prosze mi powiedzieć czy działo sie coś jeszcze po ostatnim ataku?
-Nie po ostatnim ataku było już wszystko dobrze.Doktor zbadał jeszcze małą porazmawiał ze mną jeszcze,powiedział że choroba po operacji całkiem nie ustanie ale z wiekiem będzie stawała się powoli niezauważalna aż w końcu całkiem zaniknie.Zrobił dodatkowe badania powiedział ,że jest z nią wszystko wporządku.Operacja będzie w czerwcu,ponieważ mała ma teraz niecałe 6 miesięcy i muszą poczekać aż troche urośnie gdyż teraz jest za duże ryzyko tej operacji.Nie można wykonywać jej na tak małym dziecku.
Po wizycie w szpitalu pojechałam do rodziców wiedzieli że przyjade dzisiaj,ale nie wiedzieli o której wyjde z Hope ze szpitala więc miałam zadzwonić jak wyjdziemy ,lecz nie mogłam tego zrobić poniewaz mój telefon sie rozładował.Była 13.00 i wiedziałam,że mama będzie w domu wiec odrazu pojechałam do nich.Po niecałych 10 minutach stałam autem na podjeżdzie przed domem .Wyciągnęłam Hope z fotelika i włożyłam do nosidełka reszty rzeczy nie wypakowywałam bo było ich dosyć dużo i nie należały do lekkich wiec postanowiłam poprosić tate,żeby mi pomógł.Nie widziałam jego auta koło domu więc postanowiłam że potem jak przyjedzie to razem to wypakujemy.Juz miałam dzonić do drzwi ale pomyślałam sobie może będą otwarte to przynajmniej mama będzie miała niespodziankę.Nacisnełam za klamke i rzeczywiście były otwarte.
W domu było zaskakująco cicho no tak przecież bliźniaki są w przedszkolu.Słyszałam,że ktoś był w kuchni więc odrazu tam poszłam już w korytażu zaczełam mówić:
-hej mamo jesteśmy.... wiem że miałam zadzwonić ale komórka mi padła po drodze i w tym momęcie doszłam do kuchni lecz mama niestety nie była sama
-Cześć córciu-powiedziała mama
 -hej-odpowiedziałam
-Pppatieee?powiedziałam lekko zszokowana
-Witaj Amy powiedziała równie zszokowana jak ja
-Wydaje mi się że powinnyście sobie powarznie porozmawiać-powiedziała mama patrząc na mnie karcącym wzrokiem (ona zawsze była za tym żebym powiedziała Pattie o dziecku)
-Zostawie was same tylko przywitam sie z moją małą królewną powiedziała patrząc na nosidełko.
Wycięgnełam Hope z nosidełka i zdjełam jej kombinezon.Poczym ostrożnie podałam jej małą ta chwilke się z nia pobawiła.
-Wy teraz sobie porozmawiajcie a ja jade musze zrobić zakupy będę za jakieś 2 godziny.Podałą mi Hope i wyszła.
-Domyślam sie ,że to twoje dziecko prawda?-spytała Pattie
-tak to moja córeczka Ma na imię Hope.
-Nie uwarzasz że to troche nie fair wobec Justina rozumiem, że cie zranił i to bardzo ale jak widze ty już znalazłaś sobie nowego partnera.
-Nie rozumiem o co ci chodzi powiedziałam już przez łzy.
-A czyja ona jest co?
-Już ci mówiłam że to moja córeczka.
-Wiem że twoja ale chyba sama sobie jej nie zrobiłaś prawda?powiedziała
-Popatrzyłam na nią z żalem w oczach i już całkiem przez łzy powiedziałam:Nie
-Więc kim jest ojciec?
-Ojcem jest Ju..Juus..Ojcem jest Justin powiedziałam już przy jednym wydechu.
-Przepraszam Cię bardzo ale ci nie wierze ile ona ma?
-Niecałe 6 miesięcy powiedziałam patrząc na śmiejącą się Hope.
nastała chwila ciszy po chwili odezwała sie Pattie
-Jeżeli dobrze licze to w tym okresie co Justin wyjeżdżał w trasę to musiałabyś być w 8 miesiącu ciąży a przecież nie było tego po tobie widać.
-Wiem,że nie było ale w ten sam dzień co Justin wyjeżdżał w trasę już po tym jak się z nim pożegnałam zemdlałam przy obiedzie i rodzice zawieźli mnie do szpitala i właśnie tam dowiedziałam się że jestem w 8 miesiącu ciąży .Od razu po tym jak wróciłam do domu chciałam o tym powiedzieć Jusowi a ty mi powiedziałaś że jest w parku był tam ale niestety już nie sam o czym już pewnie wiesz.
Zrozum gdy ich zobaczyłam coś we mnie pękło  i chciałam być jak najdalej od niego więc pierwszym samolotem poleciałam do Polski.Tam byłam przez kilka tygodni i potem już pod koniec ciąży przyjechałam tu urodzić.Po wyjściu ze szpitala byłam tu jeszcze kilka dni bo przecież kompletnie nie wiedziałam jak zająć się takim maleństwem więc mama mi wszystko pokazała a potem wyprowadziłam się do innego miasta i teraz mieszkam 2 godziny drogi z tąd. I przyjeżdżam tu co miesiąc na wizytę w szpitalu.W tym momencie popatrzyłam na zapłakaną Pattie.
-Dlaczego musisz jeździć do szpitala? Coś jest z tobą nie tak jesteś na coś chora?
-Nie ze mną wszytko w porządku lecz gorzej z Hope cierpi na wrodzoną wadę oddechu  dzisiaj sie dowiedziałam że za kilka miesięcy będzie musiała przejść poważną operacje bo bez niej nie przeżyje. Po tych słowach całkiem się rozkleiłam.Przepraszam,że Ci nic nie powiedziałam.Powiedziałam przez łzy
-To ja cie przepraszam że tak na ciebie naskoczyłam nie powinnam.To znaczy ,że maleństwo jest moja wnuczką?
-Tak
-O matko jaka z niej niunia.Śliczna jest mogę ją wziaść na ręce?
-Tak jasne prosze i podałam jej Hope.Tylko uważaj na jej rączki bo są całe pokłute bo ostanio dość często ma ataki a po nich niestety ma kroplówki i teraz płacze jak tylko się ją nawet lekko dotknie.Tyle co podałam Jej Hope a ta zaczeła płakać.
-Co sie stało? to jest twoja druga babcia powiedziałam biorąc ją na ręce.Przepraszam Cię Pattie ale ona cie jeszcze nie zna i sama widzisz jak reaguje na nieznajommych.
-Nie masz mnie za co przepraszać zachowuje sie jak każde dziecko w jej wieku.Rozmawiałysmy jeszcze dosc długi czas.
-Amy wiesz,że Justin musi dowiedzieć się o małej i to jak najszybciej przepraszam za to ale albo ty mu powiesz albo ja będę zmuszona mu powiedziec o Hope.
-Wiem liczyłam się z tym ale zawsze starałam się to odłorzyć na potem,wolałabym żebyś ty mu o niej powiedziała bo ja nie chcem mieć już z nim nic wspólnego choć raczej jest to już niemożliwe powiedziałam patrząc na śpiącą na moich rękach córeczke.Nie wiem dlaczego ale spowtotem sie rozpłakałam.
-Ty go wciąż kochasz prawda?
-Sama nie wiem pewnie tak ale nie umiem zrozum nie umiem mu wybaczyć tego co mi zrobił.
-Wiem kochanie wiem zdaje sobie sprawę jak to Cię boli sama przechodziłam kiedyś przez to samo.Powiedziała poczym mnie przytuliła.Ale napradę uwierz mi,że on sie o Cb pyta ciągle czy nie wiem czegoś nowego o tobie poprostu się o Ciebie martwi.Mówił mi ,że dzwonił kilka set razy ale najprawdopodobniej zmieniłaś numer.
-Tak zmieniłam
-On dalej Cię kocha i martwi sie o ciebie.Włącz tylko telewizor a zobaczysz że wszędzie mówią o waszym zerwaniu i co za tym dalej idzie o wszystkich wpadkach Justina na koncertach a wiesz dlaczego tak sie dzieje bo cięgle o tobie myśli pyta sie każdego kto Cię "zna" czy nie wiedzą co się z tobą dzieje i gdzie teraz mieszkasz.Zawsze jak rozmawiam z nim o tym co było kiedyś to zawsze mówi ,że tan pieprzony pocałunek był najgłupszą rzeczą jaką zrobił i przez to stracił Ciebie.I wiem ,że ty też tam w głębi za nim tęsknisz i ze go kochasz.
-Nawet nie wiesz jak cholernie za nim tęsknie jak mi go brakuje..Powiedziałam.Pattie już miała coś mówić lecz zadzwonił jej telefon.
-Przepraszam Cie nachwilke i wyszła po chwili wróciła.
-Przepraszam Cie bardzo ale dzwonił Justin ,gdzie jestem bo on stoi pod domem i czeka na mnie.Całkiem zapomniałam że ma dzisiaj przyjechać.To ja mu mam powiedzieć?
-Jak byś mogła-cicho odpowiedziałam
-A masz może zdjęcie małej bo On mi przecież nie uwierzy jak mu to powiem.
-Tak mam poczekaj chwile powiedziałam i poszłam do samochodu po torebke gdy przyszłam wycięgnełam z torebki zdjęcie i podałam je Pattie:

Prosze robione było kilka tygodni temu więc powinno być dobre
-Tak jest bardzo dobre o matko ona jest taka śliczna mogłabym sie na nią patrzeć dzień i noc.
-Ja tylko sie usmiechnełam .Odprowadziłam ją do drzwi.Gdy juz wyszła poszłam połozyć śpiącą Hope do mojego pokoju.Nic się w nim nie zmieniło od czasu mojego porodu łużeczko wciąż stało w tym samym miejscu i wgl wszytko było tam gdzie przedtem.Gdy już ją położyłam poszłam do kuchni napić sie ciepłej herbaty.

W tym samym czasie oczami Pattie
-Gdy już wyszłam z domu Coryeów szybko udałam sie do Justina w końcu nie było daleko, kilka domów dalej.
-Witaj synku powiedziałąm na widok Justina
-Cześć mamo powiedział i mocno mnie przytulił.nawet nie wiesz jak tęskniłem.
-A nawet nie wiesz jak ja.Chodź do domu musimy porozmawiać.Widziałam po jego minie że był lekko przestraszony.
-Byłam u Jennifer na kawie rozmawiałysmy o tobie i o Amy.
-I co z nią gdzie jest?
-Dasz mi skończyć?
-Tak tak przepraszam.Mów dalej słucham.
-Już miałam się zbierać do domu ale do środka weszła Amy.
-Jest tam? .Musze tam iść i z nią porozmawiać.
-Siedź nie skończyłąm.Nie była sama.Jak to powiedziałam mina mu zbladła.
-Była z chłopakiem tak?
-Nie nie z chłopakiem dasz mi skończyć czy mam Ci już nic więcej nie mówić co?
-Ok mów.
-Nie był to chłopak była to Ona powiedziałam i podałam mu zdjęcie małej.
-Tak tak śliczna dziewczynka ale kto to?
-To jej córeczka a raczej wasza.
-Jak to nasza powiedział z niedowieżaniem
-No normalnie chyba wiesz jak sie to robi prawda?zaśmiałam się
-To nie możliwe my tylko raz..
-I raz wystarczyło-odpowiedziałam
-Przecież ona ma z pół roku a Amy nawet nie była w ciąży po tych słowach wiedziałam że będe musiała mu to wszystko wytłumaczyć podobnie jak ona mi zajeło mi to niespełna pół godziny ale powiedziałam mu wszytko co również ja wiedziałam gdy już skończyłam:
-Jak myślisz wybaczy mi?-spytał
-Nie wiem może ale nie dowiesz sie dopóki sam tego nie sprawdzisz
-Dobrze to ja ide pa powiedział i szybko wyszedł.
--Oczami Amy--
Po chwili przyjechała moja mama z zakupami tylko mi je dała i poprosiła żebym rozpakowała a ona jedzie po bliźniaki do przedszkola bo niestety mój tato nie może ich odebrać bo jest jeszcze w pracy.Rozpakowałam w spokoju zakupy Hope jeszcze spała więc miałam chwile czasu.O cholera przecież zaraz mama przyjedzie z blizniakami a tu jeszcze prezenty w bagażniku.Szybko założyłam kurtke, buty i poszłam to wszystko powyciągać,bo niestety na pomoc taty nie mogłam liczyć.
-Pomóc Ci?-spytał bardzo dobrze znany mi głos.
-Weź nie strasz ludzi tak możesz wziąść te dwa auta i postawić je w salonie.Sama wziełam złozony wózek i rozłożyłam go w wiatrołapie poczym wróciłam sie po walizki ,które również tam postawiłam i poszłam do kuchni .Po chwili przyszedł Justin.i nastała chwila ciszy
-Powiesz coś wreszcie?-spytał
-A co mam mówić.jeżeli myslałeś, że tak poprostu tu przyjdziesz pokarzesz mi się a ja rzuce Ci się na kolana to sie grubo myliłeś.-Powiedziałam wkurzona
-Wiesz dobrze ,że tak nie myślałem!! tylko przyszedłem Cie przeprosić.
-Dobrze słucham co mi masz dopowiedzenia tylko nie krzycz bo na górze spi dziecko.
-Dobrze przepraszam.Wiem że źle zrobiłem całując się z ta dziewczyną i zdaje sobie sprawe z tego,że była to najgłupsza rzecz w moim życiu,przez którą bardzo Cię zraniłem i w dodatku straciłem na 7 miesięcy.Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne widzieć Cię teraz rozmawiać z tobą Amy prosze Cię daj mi jeszcze jedną szanse daj nam jeszcze jedną szansę.Przepraszam Cię bardzo wybacz mi prosze.Powiedział wstając, wiedziałam że bardzo mu na tym zależy.
-Dobrze dam nam jeszcze jedną szansę.Powiedziałam również wstając.
-nawet nie wiesz jak tęskniłam za tobą jak mi Cie brakowało powiedziałam niepewnie sie do niego przytulając on pochwili jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił.
-Brakowało mi ciebie nawet nie wiesz jak bardzo-powiedział
-Wiem-odpowiedziałam śmiejąc się
-Skąd?
-twoja mama mi wszystko powiedziała ciesz się że masz ją bo drugiej takiej nie znajdziesz no chyba że porzyczysz sobie moją.
-Ta nieźle mnie spieprzyła jak tu pierwszy raz przyszedłem w poszukiwaniu ciebie ale to dobrze bo dało mi to do myslenia i jestem jej za to bardzo wdzięczny ale potem powiedziała żebym sie nie poddawał i wiesz co opłacało się odpowiedział niepewnie mnie całując.
-Po wchwili odwzajemniłam pocałunek i zaczeliśmy sie całować pierwszy raz od 7 miesięcy.Przy nim czułam sie taka bezpieczna było mi tak ciepło na sercu,Nasz pocałunek pewnie trwał by dłużej gdyby nie płacz Hope.
-Przepraszam Cię na chwile zaraz jestem spowrotem a raczej jesteśmy powiedziałam i póściłam mu oczko.Na te słowa odrazu sie usmiechnął.Biebs od kąd pamiętam lubił dzieci.Po chwili przyszłam z Hope na rękach.
-O jejku jaki cukiereczek jeszcze ładniejsza niż na zdjęciu daj mi ją prosze.
-Dobrze tylko uważajj...nie dokończyłam bo Justin wziął ją odemnie mała prawie odrazu zaczeła płakać.
-Na jej rączki dokończyłam zabierając od niego małą.On tylko popatrzył na mnie pytająco
-To od welflonów powiedziałam Ciii to Taa...popatrzyłam na Justina on się usmiechnął to tylko tatuś dokończyłam.
-Nie martw sie przyzwyczai sie do ciebie tylko ona też potrzebuje troche czasu
Widziałam jego przybitą minę po tym jak Hope zaczeła płakać.Prosze spróbuj ja nakarmić powiedziałam.
-W szawce na górnej półce po lewej ma takie obiadki dla dzieci (wiecie te takie z Gerbera)
-Wyciąg jeden i ja nakarm a ja ide zanieśc walizki do pokoju na góre.
-To może ty ją nakarmisz a ja zaniose walizki co?-spytał
-Nie jak chcesz żeby Cie polubiła to chociaż spróbuj-Powiedziałam a sama poszłam po walizki do przedpokoju poczym udałąm się do mojego pokoju.Niebyło mnie niecałe 5 minut a to zo zobaczyłam przeszło moje wszelkie oczekiwania.W kszesełku dla dzieci siedziała zapłakana Hope(niewiem,który to juz raz dzisiaj)a przed nią Justin .Miał cała podejżewam że oplutom twarz z "obiadku" małej.
-Coś ty jej zrobił spytałam biorąc Hope na ręce i smiejąc sie przy tym.
-Co ja jej zrobiłem? raczej co ona zrobiła mi pokazał na swoją twarz.
-Coś ty jej dał za słoiczek?
-No ten z szawki i ręką wskazał na słoiczek leżący na stole.Gdy tylko zobaczyłam jaki był smak tego słoiczka po etykietce powiedziałam:Weź sam tego spróbuj i dałam mo go do rąk gdy tylko spróbował odrazu wypluł do kosza.
-jak takie coś wgl może być w sprzedaży co?
-Nie wiem ale to kupywała moja mama tyle razy jej mówiłam żeby akórat tego smaku się wystrzegła ale widocznie zapomniała.Ty weź idź do łazienki sie umyj a ja ją nakarmie
-----------------------------------------
Noi jest mam nadzieje ,że wam się spodoba.Wiem,że ominełam kilkanaście rozdziałów ale nie miałam na nie pomysłu a to już napisałam kiedyś i szkoda mi było usówać tylko dlatego, że nie miałam pomysłu na środek.przepraszam za błędy ale jestem na tel... i dziasiaj napisałam tylko wiadomość dla was bo reszta rozdziału była napisana kilka miesięcy temu.Miłego czytania